(P)
Z powodu sprzeciwu miejscowej ludności wobec nocnym imprezom zagranicznych gości w ubiegłych latach, w Manipalu panuje zakaz funkcjonowania barów i imprezowni po 23:00. Oznacza to, że imprezy odbywają się w przyspieszonym tempie: nie ma czasu na bifora, od razu wskakuje się do knajpy na rum z kolą (3 zł za drinka), szybkie umcyk umcyk, głośne i dobitne do bólu i koniec. Koniec imprezy dla jednych jest kolejnym spodziewanym zawodem, a dla innych upragnionym końcem męczarni natury akustycznej. Ludzie wyrwani z transu imprezy, ogłuszeni nie zamierzają udawać się w kierunku miejsca tymczasowego zamieszkania. Na początku biedni panowie z obsługi knajpy, którą akurat dzisiaj wybrała zachodnia ekipa grzecznie namawiają do rozejścia się, bo przyjedzie policja. Następnie przyjeżdża policja i grzecznie namawia do rozejścia się. W końcu przychodzi ulewa i mniej grzecznie namawia do rozejścia się. Okazuje się, że czasami jedynie niegrzeczna namowa odnosi skutek.